Tuż przed wspomnianym wcześniej balem odwiedziłem dziadków mieszkających niedaleko naszej wschodniej granicy. Natura wszędzie wokół aż się prosiła by coś z nią zrobić. Dni były trochę pochmurne i przeplatane deszczem ale właśnie dzięki temu trafiłem ba wyjątkowej urody zachód słońca.

Zaczęło się od chmury podświetlonej zachodzącym słońcem.



Już chciałem wracać… gdy w oddali ujrzałem łunę nad lasem wskazującą kierunek zachodzącego słońca a także sarnę i zająca! Dość spokojne były i wystarczyłoby mieć teleobiektyw by ująć zwierzaki. Niestety najdłuższą ogniskową jaką miałem było 50mm i jednak nie udało się podejść na portretową odległość :)

Goniąc zająca dobiegłem do łąki za lasem a tam było ciepło-czerwone niebo, mięsiste chmury a nad polami unosiła się mgiełka po wieczornym deszczu. Udało mi się jeszcze wypłoszyć dwie kolejne sarny oraz doszczętnie zmoczyć buty i spodnie ;)




Można się było także nurzać w zieloność i jak łódka brodzić w kłosach…




A na koniec kooootki :)








Więcej:
https://picasaweb.google.com/cocafin/NaturaNaWschodzie